Obejrzałam Archipelago wczoraj w nocy. Siedząc ze słuchawkami na uszach i w kompletnej ciemności, mogłam w pełni docenić fantastyczne udźwiękowienie. Słychać każdy szmer, szept, wycie wiatru, trzeszczenie desek. Myślę, że Archipelago to film ogólnie niedoceniony i zbyt intensywnie atakowany przez krytyków. Mogłabym podsumować go jednym słowem: pastelowy. Nastroje bohaterów idealnie nakładają się na wyblakłe, szare krajobrazy wysp oraz nijakie, blade wnętrze domu.
To nie kino dla każdego, to nawet nie kino dla miłośników filmów psychologicznych, to malowany akwarelami obrazek z życia. Chłodny, niedopowiedziany, naturalistyczny, intymny, melancholijny, pusty. Tyle. Miałam bardzo miły, udany seans.