Ten film powstal wczesniej niz "Requiem" to fakt ale nie zmienia to kwestii ze jest od niego o wiele slabszy. Cala historia z kolezka ktory wpada w ten nalog kokainowy czy tam heroinowy bo szczerze to nie wiem co oni se aplikowali jest taka na jedno kopyto. Niezbyt wiarygodna a moze inaczej slabo pokazana ta historia ze kolzeka wpada przez drugiego w swiat narkotykow. Po prostu nie przekonal mnie ten film i nie zobaczylem w nim nic co by mnie odepchenlo od narkotykow jakbym je bral.Szczerze to zaczal sie film, skonczyl sie film i mozna o nim zapomniec. Oczywiscie nie byla to jakas miernota ale z tego co sie naczytalem opinii o nim to szykowalem sie na jakies naprawde niesamowite kino a otrzymalem przecietniaka.Ocena 5/10
Nie każdy film o narkotykach musi automatycznie być jakimś edukacyjnym
gniotem i 'odpychać' od nich. Niektóre zwyczajnie o narkotykach opowiadają,
nie biorąc na siebie odpowiedzialności za wybory młodych.
I wierz mi, gdybyś je brał, to na pewno żaden film by Cię od nich nie
'odepchnął'.
'Requiem' jest zupełnie innym filmem, podobna jest tylko tematyka, ale
środki wyrazu, treść - odmienne. Nie można ich porównywać wyłącznie
dlatego, że tu i tam są narkotyki.
Zarówno "Broken Vessels", jak i "Requiem" są w pewnym sensie "edukacyjnymi gniotami" (niestety!). Mam tu na myśli zakończenia obu filmów będące jednostronnym i bardzo typowym spojrzeniem na temat, z obowiązkowym morałem: "narkotyki są złe i zniszczą Twoje życie". Motyw ten przewija się w wielu filmach dotyczących narkotyków. Na szczęście nie we wszystkich.
Filmy wolne od nachalnej antynarkotykowej propagandy:
- Drugstore Cowboy (warto posłuchać wypowiedzi ks. Toma (w filmie ok. 1:19:07), która jest w zasadzie wyłożeniem poglądów samego Burroughsa)
- Naked Lunch
- Fear and Loathing in Las Vegas
- The Trip
cały film była mowa o heroinie a ty piszesz nie wiem co tam sobie aplikowali. Może go nie oglądałeś???
No jeśli już komus ta wiedza jest potrzebna, to nie mącić tutaj. Najpierw smażyli na aluminium brązową kokę (Brown Sugar) a potem dożylnie "aplikowali" Helenę w między czasie popalając jointy i szamając piksele, ale jakiego rodzaju to nie wiem sam.
racja, popieprzyło mi się, myślałem o jednym, a napisałem o drugim, błąd wynika stąd że przez chwilę żeby nie wprowadzić zamętu zastanawiałem się czy smażyli kracka czy browna.
Dodam jeszcze, że Requiem było raczej mało wiarygodne i ludzie, którzy znają choć trochę temat (i nie trzeba do tego samemu być uzależnionym) ten film wyśmiewają, zwłaszcza motyw z ręką.
A to ciekawe, bo jednak mimo "nachalnej propagandy" uwazam ten film za wiarygodny. Szczegolnie motyw z reka. I znam temat, niestety nie tylko "troche". Znam tez kilku bez reki i bez nogi, co to znaja czy znali temat.
Nie chodzi tu o samą utratę kończyny tylko sposób, w jaki do niej doszło. Gość całe życie walił w przedramię, seriously? Całe ciało pokryte "kablami", a on nawet kiedy widzi, że wdało się zakażenie dalej strzela w to samo miejsce? Daj spokój, pomysł jest po prostu idiotyczny.
Ja nie wiem skąd ten upór że Requiem czy np. Broken Vessels miałyby być edukacyjny. A guzik prawda. Tym bardziej że Requiem to tak samo historia o ćpającym młodzieńcu jak i maniakalnie odchudzającej się jego matce, gdzie ważny jest nie tylko sam fakt zażywania jakiegoś syfu ale i podłoże tego. Po prostu jest to dobry film pokazujący narkomanię, głód i pęd narkotykowy z jednej strony (syn) a z drugiej samonakręcającą się spiralę psychozy (matka).
Broken Vessels ma za to w sobie pewną rzecz, której o dziwo nikt na forach fw o tym filmie nie zauważył, a szkoda. Chodzi to, że praca sanitariusza, ratownika medycznego, paramedyka, czy jak to się zwie w USA czy innych krajach, jest niesamowicie stresująca. W filmie pokazany jest skrajnie brutalny efekt uboczny i odcień tej roboty i funkcjonowania w takim zawodzie i w takim życiu, gdzie trzeba co dzień mierzyć się ze stresem i presją, a do tego za marny grosz.
film ma dla mnie pewną wartość dramatyczną (zastanówmy się co by było gdyby matka i syn nie ćpali - sytuacja równie żałosna i beznadziejna?)
a'propos edukacyjnego gniotu - pisałem w dużym uproszczeniu, wygląda rzecz tak iż ludzie nie mający obeznania w temacie traktują takie filmy jako edukacyjne i na ich podstawie powielają stereotypy, co irytuje rozmówcę
o tym, że praca ratownika jest stresująca nikt nie pisze, bowiem jest to oczywiste
Sam fakt, że bohaterowie marnie kończą nie jest żadną propagandą. Ot, akurat tak kończą bohaterowie, nie znaczy to, że każdy tak skończy. Ale faktem jest, że jak ktoś ćpa cracka, heroinę, czy meth, albo zbyt poleci z dropsami, fetą czy koksem, to są duże szanse, że różowo się to nie skończy. Wolny wybór powinien mieć każdy, ale przestrzec zawsze warto. W wielu filmach narkotyki nie są głównym wątkiem, ale bohaterowie ćpają i nic złego z tego nie wynika, a często wręcz jest to polane lukrem.
Tematyka stresującej pracy i jej konsekwencji dla zdrowia zarówno fizycznego jak i psychicznego przywodzi od razu na myśl wydany rok później "Bringing Out the Dead". Dzieło Martina Scorsese jest jednak nieporównywalnie lepsze, i to je właśnie polecam ziansteresowanym w pierwszej kolejności.