Sycylia na początku lat osiemdziesiątych gdzie młodzi ludzie nie mogą się kochać...bo są chłopcami. Znakomite postacie, świetnie zagrane, rewelacyjne zdjęcia.
Gianni i Nino i ich głęboka przyjaźń zamieni się w miłość.
Jak dla mnie pięknie się to oglądało a o finale nie mogę nic powiedzieć…
PS. Koniecznie z tłumaczeniem piosenek.
niedługo trzeba będzie się sporo namęczyć, by znaleźć film bez tego tematu, Ów watek pojawia się tak często - ostatnimi laty - że trudno w niego nie wdepnąć niczym w psie g ówno na trawniku wczesną wiosną . 'Co za dużo to niezdrowo, a jak mało to ... "
a propos ost. zdania
https://www.youtube.com/watch?v=ox4P73qoGrI
Nigdy za takiego sie nie uwazalem ale to co teraz zauwazam to wrecz nagninne.Sam sie smialem do niedawna z tych co krytykowali netflix za ta tak zwana propagande co uskuteczniaja.
Filmów o tematyce LGBT jest naprawdę niewiele, nawet na Netflixie. Natomiast prawdą jest, że w wielu filmach pojawiają się przynajmniej peryferalnie postaci nieheteronormatywne. Pytanie jest następujące: Czy one psują ci odbiór, bo są źle napisane i w związku z tym wpływają na całość filmu/serialu, czy psują ci odbiór, bo przypominają, że 10 procent społeczeństwa (lekko licząc) jest nieheteronormatywna a ty nie chcesz, by ci o tym przypominano, bo skoro jednak 90 procent jest "ok" to po co psuć dobre wrażenie i samopoczucie?
To wyglada teraz tak,ze juz co 3 film i jest ten watek,mam wrazenie,ze tworcy daja to bo to teraz modne :D
Być może jest w tym element mody. Ale skoro hetero było modne przez sto lat kina, to może pozwólmy teraz na dziesięć czy dwadzieścia lat mody na LGBT?
To nie element mody, to element poprawności politycznej. Niestety zabija to sztukę jaką jest film. O ile DOBRE filmy takie jak ten poświęcone miłości dwojga osób tej samej płci są ok, a ludzie którzy "nie lubią" tego tematu mogą sobie ominąć, o tyle wątków, postaci drugoplanowych w wielu serialach i filmach ominąć się nie da. Gdy do tego dodamy na siłę "wpychane" do scenariusza postacie mniejszości etnicznych - obecne filmy czy seriale zaczynają przypominać produkcje socjalistyczne epoki Józefa Stalina, tak toporne i prymitywne, pozbawione jakiekolwiek wartości artystycznej że po 15 minutach oglądania ma ochotę człowiek rzucić pilotem w TV. Nawet osoby z IQ na poziomie małpy których cieszy taniec z gwiazdami i inne mało artystyczne rozrywki zaczynają to zauważać. Skutek tej poprawności politycznej jest odwrotny do zamierzonego, osoby które do tej pory były "pozytywnie" nastawione do problemów mniejszości LGBT czy etnicznej zaczynają mieć tych tematów dość. Dokładnie tak jak za czasów słusznie minionych gdy w filmach chwalono przodowników pracy, a na budowach ludzie mieli w... Historia na nasze nieszczęście zatacza koło
Znamy te narracje. Od Jordana Petersona do polskiej konfy. Mit Porównywanie do stalinizmu jest o tyle uprawnione co porównywanie supremacji hetero do nazizmu. Bzdury. Jeśli kogoś drażni drugoplanowa rola geja w sensownie napisanym scenariuszu, powinien od razu udać się na terapię, albo zacząć oglądać coś na miarę swoim emocjonalnych zdolności - czyli taniec z gwiazdami. Ewentualnie Żonę dla rolnika - tam na pewno nie będzie nic LGBT.
Tak Towarzyszu - znamy , lubimy, jesteście z nami, pomożecie nie pomożemy - piękne zwroty! opanowałeś widzę nawet język epoki słusznie minionej. A teraz marksisto coś ci wytłumaczę - czym jest wolność. Film to sztuka, a sztuka w wolnym świecie oznacza wolność tworzenia, pokazywania świata takiego jakim widzi go artysta, wolność wyrażania swojej wizji artystycznej. Jeżeli zaczynamy żyć w świecie w którym film aby dostać nagrodę, ba! być dopuszczonym do rywalizacji o tą nagrodę musi spełnić takie postulaty:
-przynajmniej jeden z odtwórców głównych ról lub znaczącej roli drugoplanowej musi mieć inne rasowe pochodzenie
- przynajmniej 30% aktorów w drugoplanowych i epizodycznych rolach musi reprezentować co najmniej dwie spośród tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące
- główny wątek fabularny musi być związany z co najmniej jedną spośród tych grup: kobiety, mniejszości rasowe, osoby LGBTQ+, osoby z niepełnosprawnością fizyczną lub intelektualną, niedosłyszące
To znaczy że zaczynamy żyć w systemie totalitarnym. Dokładnie tak ja w czasach faszyzmu czy tak ukochanego przez ciebie komunizmu. Wtedy też drugoplanowa rola złego żyda, czy dobrego działacza partyjnego w „sensownie napisanym scenariuszu miała nie drażnić" Dlatego obecne filmy zaczynają przypominać te produkcje socjalistyczne epoki Józefa Stalina, tak toporne i prymitywne, jak z tamtej epoki, pozbawione dokładnie tak samo jakiekolwiek wartości artystycznej z sztucznie wplecioną rolą drugoplanową np. osoby nienormatywnej. Sztuka, artysta powinien mieć wolność wypowiedzi i tworzenia. Jeżeli jego wizja na film opiera się w pokazywaniu miłości dwojga osób tej samej płci (tak jak ten dobry film pod którym dyskutujemy) - nie ma nic w tym złego, nie ma nic złego w filmie w którym historię opowiadają nam same kobiety, nie ma nic złego w filmie w którym występują tylko osoby czarnoskóre, nie ma nic złego jeżeli film pokazuje historię białych heteroseksualnych mężczyzn - a STOP - tu wróć to ostatnie jest nie zgodne z ww wytycznymi! Zaczynasz rozumieć absurd obecnego kina? Mając cudowny, fantastyczny scenariusz, super historię musisz sztucznie "dołożyć" rolę np. osoby nienormatywnej aby twój film mógł dostać oskara, być dopuszczony do emisji na platformach streaming-owych typu Netflix , Disney, Amazon. Czyli dokładnie tak samo jak za czasów Komunizmu czy Hitlera. Przez tego typu działania najbardziej cierpimy MY – widzowie bo zostajemy skazani co raz częściej na takie „rodzyny” jak nowa mała Syrenka czy Piotruś Pan. I nie pisz mi tutaj bzdur o supremacji osób heteroseksualnych, bo 99% ludności świata jest heteroseksualna – i nie nic w tym złego, czy jedyną winą – osób heteroseksualnych jest to że są w większości? NIE!, tak samo z osobami LGBT nie ma nic w tym złego że mają takie preferencje seksualne. Zrozum mamy XXI wiek i wszelkie marksistowskie i faszystowskie ideologie powinny być śmietnikiem historii, nie ma znaczenia czy jesteś heteroseksualny, czy homoseksualny, czy jesteś biały czy masz inny kolor skóry, czy jesteś kobietą czy mężczyzną, nie to powinno decydować o tym czy np. dostaniesz pracę tylko twoje umiejętności, nie to również powinno decydować o tym czy film zostanie dopuszczony do emisji na platformach, czy dostanie nagrodę – tylko jego wartość artystyczna. To się nazywa wolność które zabierana jest na poprzez tzw. poprawność polityczną
Petersenowski chomarze (pozwalam sobie boś nazwał mnie komunistą), weźmy pod uwagę Amerykę, skąd pochodzi większość filmów no i gdzie przemysł filmowy jest prężny i ambitny. Tam też zapewne należałoby szukać wątków twojej teorii spiskowej. Otóż rzeczywiście jest to skandal, że mniejszości rasowe mają w filmach trzydziestoprocentową obsadę. Powinny mieć obsadę 41 - procentową, bo taką mniejszość stanowią osoby nie-białe w Stanach. A kobiety o zgrozo to aż 50 procent... i jakkolwiek można sobie wyobrazić scenariusz filmu, który pomija fakt że co druga żyjąca na świecie osoba to kobieta, to naprawdę trudno by go uznać za sensowny i realistyczny. Dorzućmy do tego kotła gejów, lesbijki, osoby trans itd - 20 procent społeczeństwa, czyli lekko licząc jedna na pięć osób. Więc sory, ale to na co się skarżysz to po prostu fakt, że ustalony przez stulecia aparat przemocy rasowej, sexistowskiej, homofobicznej itd odchodzi w dal.
Najlepiej wykluczyć z tematyki filmowej także osoby niepełnosprawne, leworęczne, rudych, wyznające inne wyznania niż katolickie, bo są także w mniejszości
Z miłą chęcią chciałbym aby obecne filmy poruszały choć w 1/100 problemy osób niepełnosprawnych tak jak poruszają problemy LGBT - naprawdę wierz mi! Bo ci ludzie, niepełnosprawni mierzą się dużo większymi problemami i wykluczeniem
A skąd masz statystyki że 10 procent społeczeństwa (lekko licząc) jest nieheteronormatywna? z Filmów takie jak ten je bierzesz?
https://forsal.pl/lifestyle/aktualnosci/artykuly/8728714,ponad-15-mlodych-francu zow-identyfikuje-sie-jako-osoby-lgbt.html
Gdzieś czytałem statystyki, że w USA w pokoleniu Z może wynosić nawet do 30% osób LGBT. Nie mogę znaleźć teraz artykułu, ale pamiętam, że pisało o tym "do rzeczy". Tak więc 20% w całej populacji to są wiarygodne dane biorąc pod uwagę, że bardzo duża liczba osob się do tego nie przyznaje nawet anonimowo. Czesc starszego pokolenia o homoskesualnych skonnosciach po prostu to odrzuca ze swojej świadomości.
A to już rodzi bardzo duża liczbę odbiorców, stąd może też wynikać ilość filmów o tematyce LGBT.