Spokojne miasteczko w stanie Main, na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych. Sielankowe życie jednej z mieszkających tu rodzin zostaje zburzone wiadomoscia o morderstwie syna. W dzisiejszych czasach, w których co chwile słyszymy w TV o zwiększającej się liczbie przestępstw, o coraz większej sile okrucieństwa - strata jeszcze jednej osoby nie robi różnicy... dopóki ofiarą nie stanie się członek naszej rodziny. Nikt nie wie jak się wtedy zachowa - Czy jest w stanie normalnie żyć? Czy może bedzie do konca życia obwiniać się, że nie mogł temu zapobiec?
Całkowicie zrozumiana jest wtedy nienawisc rodziny do mordercy i domaganie sie sprawiedliwego wyroku. Co jednak zrobic jezeli nie otrzymuje sie najsurowszego wymiaru kary, ba, morderca zostaje wypuszczony na wolnosc, z powodu "braku dowodów", i można go spotkac na ulicy podczas wykonywania zakupów czy wyprowadzania psa. Wtedy to zwykli ludzie, sąsiedzi zapraszani w niedzielne wieczory na grilla, zaślepieni nienawiscią, żądzą zemsty, chęcią uwolnienia się od niedającego spokoju poczucia straty odkrywają mroczną nature swego człowieczeństwa...
O tym jest właśnie ten film - o tym, ze tak naprawde w chwilach tragicznych potrafimy odkryć swoje prawdziwe "ja", dostrzec niedoskonałości życia rodzinnego, których nie dostrzeglibyśmy w kolejnym zwyczajnym sielankowym świetle poranka.
Rewelacyjna gra Toma Wilkinsona i Sissy Spacek. Wielkie brawa dla tworców, którzy zburzyli cukierkową otoczkę osnuwającą życie ludzi amerykańskiego przedmieścia, podobna sytuacja miała miejsce w American Beauty - tylko, ze w "In the Bedroom" nie spotkamy satyry na społeczeństwo tylko koszmar rodziców zamordowanago syna, który wytrąci ich małżeństwo z płytkiej równowagi, zedrze z nich cienką warstwę kullturalnej ogłady i przystosowania.
Cicha woda brzegi rwie...