Flaki z olejem w najlepszym wydaniu. Naprawdę miejscami nudny, ale mimo tego podobał mi się. Lubię takie przynudzanki, spokój i dłużyzny. Powiedziałbym, że nadaje się głównie dla ludzi pokrzywdzonych przez los w ten sposób, co główni bohaterowie. Czyli dla tych, którzy stracili dziecko, albo kogoś bliskiego. Myślę, że film może pomóc to wszystko zrozumieć. Można w nim znaleźć to czego się samemu szuka. Ale filozofuję. Możliwe, że błędnie, ale ja to tak odbieram. Trochę nie pasowała mi pani Spacek do roli surowej matki, jakoś nie mogłem w niej tego odnaleźć. Natomiast facet, co grał jej męża był super. Muzyka jak najbardziej, zdjęcia również. Ta atmosfera kutrów rybackich, małego miasteczka bardzo była miła. A co do zakończenia to trochę dziwne, ale chyba każdy w serduszku tego chciał.